Witajcie u progu jesieni, w sensie dosłownym i metaforycznym.
Choć jeszcze dwa tygodnie wakacji przed nami i upał czasami sakramencki, nie sposób nie zauważyć
symptomów jesieni.
A to jarzębina czerwienieje niepokojąco, a to pająk skonstruował przez noc zaporę na tarasie, a to lusterko rano niemile szczere.
Ale mnie to wcale nie martwi, tylko zwiększa uważność.
Dostrzegam piękno zmieniającego się otoczenia i upływu lat.
Przybywa wprawdzie zmarszczek, ale i wolnego czasu. Mniej obowiązków zawodowych na emeryturze oznacza więcej przeczytanych książek, większą porcję j.włoskiego z internetu albo i z natury, frajdę ze spacerów z przewodnikiem po Wrocławiu, czy wreszcie, nowe papierkowe i szmatkowe kreacje.
I najnowszy sukces : złapanie dystansu do moich emocjonalnych "loci minoris resistentiae".
Niesamowite ile ostatnio los sprezentował mi nowych, fajnych znajomości.:)
Lubię jesień i swoją " emeryckość"
Pewnego dnia miałam w końcu wolne popołudnie... Postanowiłam pogonić nieco do pracy szare komórki oraz paluszki. Zafascynowały mnie znalezione w internecie przepiękne wyroby z "wikliny papierowej". Latem nawet odwiedziłam miłą panią w Sztutowie, zajmującą się zawodowo plastyką. Chętnie nawiążę dalsze kontakty z podobnymi pasjonatami, wysłucham wskazówek i oceny. Może nawet zaplanować by jakąś wspólną wystawę? A co myślicie o moich patchworkach? I to wszystko to 100% UPCYCLING !
Bawełniany dywanik

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz