Działam już jakiś czas i podoba mi się to coraz bardziej :)
Muszę zadbać o jakiś szyld i informacje o godzinach otwarcia pracowni, bo póki co, znajomi umawiają się ze mną telefonicznie i trafiają po koronkowych dekoracjach w oknach, też dobrze :))
Odwiedziny odbywają się zawsze w połączeniu z pogawędką i kawą , coś jak Knit Cafe i bardzo mnie to cieszy. Trochę brakuje mi czasu na tworzenie nowych rzeczy, ale ułoży się to z czasem.
Tymczasem podaje godziny otwarcia pracowni dla odwiedzających:
wtorki i czwartki od godziny 16 tej do ostatniego chętnego:))
Częstochowa Al. Jana Pawła II 76/78 lok.2
Zapraszam wszystkich ciekawych i obiecuję miłe spędzenie czasu.
Pewnego dnia miałam w końcu wolne popołudnie... Postanowiłam pogonić nieco do pracy szare komórki oraz paluszki. Zafascynowały mnie znalezione w internecie przepiękne wyroby z "wikliny papierowej". Latem nawet odwiedziłam miłą panią w Sztutowie, zajmującą się zawodowo plastyką. Chętnie nawiążę dalsze kontakty z podobnymi pasjonatami, wysłucham wskazówek i oceny. Może nawet zaplanować by jakąś wspólną wystawę? A co myślicie o moich patchworkach? I to wszystko to 100% UPCYCLING !
Bawełniany dywanik

Translate
poniedziałek, 8 października 2018
niedziela, 26 sierpnia 2018
Yes, yes, yes!
Witam,
obraźliwa przerwa na moim blogu nie była, broń Boże przejawem kapitulacji:)
Spożytkowałam ten czas na naukę nowej techniki rękodzielniczej, haftu sutasz, w której udało mi się wykonać kilka nawet akceptowalnych estetycznie sztuk biżuterii:))
Ale nade wszystko sfinalizowałam zorganizowanie własnej PRACOWNI.
Tak, tak, wreszcie jest. Moje własne miejsce na tworzenie i eksponowanie rękodzieła, ale nade wszystko, niekrepujące lokum na spotkania z przyjaciółmi i naoczne propagowanie artystycznego recyklingu.
I nie tylko. To jest też miejsce, gdzie widujemy się w grupie entuzjastek nauki języka włoskiego ( przerwa wakacyjna nie sprzyja utrwalaniu wiedzy) lub zwyczajnie plotkujemy w babskim gronie.
Nigdy nie za dużo wsparcia i współodczuwania wśród kobiet, wszak to my dźwigamy na swych wątłych ramionach ciężary tego świata, jakkolwiek górnolotnie i grafomańsko to brzmi:))
Planuję w przyszłości organizowanie w mojej pracowni warsztatów rękodzielniczo-recyklingowych, o których powiadomię chętnych, mam nadzieję szerokich odbiorców, w odpowiednim czasie.
Jak tylko powstanie( tu muszę poprosić o pomoc kogoś z przyjaciół) krótki filmik z pracowni, nie omieszkam udostępnić go na blogu.
Tymczasem publikuję kilka fotek kolczyków i wisiorów sutaszowych i życzcie i powodzenia!!
obraźliwa przerwa na moim blogu nie była, broń Boże przejawem kapitulacji:)
Spożytkowałam ten czas na naukę nowej techniki rękodzielniczej, haftu sutasz, w której udało mi się wykonać kilka nawet akceptowalnych estetycznie sztuk biżuterii:))
Ale nade wszystko sfinalizowałam zorganizowanie własnej PRACOWNI.
Tak, tak, wreszcie jest. Moje własne miejsce na tworzenie i eksponowanie rękodzieła, ale nade wszystko, niekrepujące lokum na spotkania z przyjaciółmi i naoczne propagowanie artystycznego recyklingu.
I nie tylko. To jest też miejsce, gdzie widujemy się w grupie entuzjastek nauki języka włoskiego ( przerwa wakacyjna nie sprzyja utrwalaniu wiedzy) lub zwyczajnie plotkujemy w babskim gronie.
Nigdy nie za dużo wsparcia i współodczuwania wśród kobiet, wszak to my dźwigamy na swych wątłych ramionach ciężary tego świata, jakkolwiek górnolotnie i grafomańsko to brzmi:))
Planuję w przyszłości organizowanie w mojej pracowni warsztatów rękodzielniczo-recyklingowych, o których powiadomię chętnych, mam nadzieję szerokich odbiorców, w odpowiednim czasie.
Jak tylko powstanie( tu muszę poprosić o pomoc kogoś z przyjaciół) krótki filmik z pracowni, nie omieszkam udostępnić go na blogu.
Tymczasem publikuję kilka fotek kolczyków i wisiorów sutaszowych i życzcie i powodzenia!!
poniedziałek, 7 maja 2018
Wiosna marzeń
Przeszła zima a mnie ni ma :))
Za to wiosna sprawiła się nadzwyczajnie, wybuchnęła kolorami, zapachami, motywacją i nadzieją.
Może przyniesie sukces w moich wielomiesięcznych poszukiwaniach lokalu na pracownię rękodzieła.
Wymarzyłam sobie takie miejsce, gdzie wyeksponuję ładnie moje prace, nagromadzę zbierane pieczołowicie materiały z odzysku i spokojnie, bez zaśmiecania i zagracania mieszkania, będę mogła przerabiać na kolejne użyteczne a nawet ładne rzeczy.
Miejsce gdzie będę mogła zapraszać entuzjastów recyklingu artystycznego, przeprowadzać warsztaty i zarażać kolejne osoby ideą upcyclingu.
Wiosna sprzyja marzeniom:)))
Tymczasem z nowości, popróbowałam sił w biżuterii, konkretnie naszyjnikach z gałganków i łapaczach snów.
Powstało też kilka nowych poduszek z resztek i nowy dywanik z wycofanych z użycia ręczników.
Urobek może skromny, ale akcenty przesunęły się raczej na prace balkonowe i ogródkowe.
Jeśli "Ogrodnicy" i "Zimna Zośka" obejdą się z nami równie łaskawie co kwiecień, efekty tych prac ucieszą oczy i duszę.
wtorek, 16 stycznia 2018
Witam,
powiedzieć, że od dwu tygodni jesteśmy o rok starsi, to nic nie powiedzieć.
Od dwu tygodni przybyło nam doświadczenia, mądrości, dystansu do spraw nieważnych i uważności dla rzeczy i faktów najistotniejszych. I to jest w dechę :)
Jesień upłynęła mi nie tyle leniwie, co wolniej, żeby nie rzec monotonnie.
Świadomie zwalniam gonitwę w życiu zawodowym i, na ile to możliwe w obowiązkach domowych,
żeby móc raczej smakować chwile, niż przemykać się nad życiem bezrefleksyjnie. Któż bowiem wie, ile nam go jeszcze zostało?
Plany na przyszłość i owszem, robię, ale skromne i realne. Tak mi się przynajmniej wydaje:)))
Tylko "choroba" upcyclingowa nie przechodzi mi nic a nic a nawet lekko się pogłębia.
Poważnie rozważam zorganizowanie pracowni rękodzielniczej i zarażenie recyklingiem możliwie największej liczby osób z mojego otoczenia.:))
Po ostatnim serialu z torbami na zakupy z męskich koszul w roli głównej, przyszła kolej na torebki na prezenty, wszak okres mikołajkowo-świąteczny był po temu świetną okazją.
Powstały zatem torebki z gazet z "kołnierzykami" z wycinanek, serwetek i co tam było pod ręką.
Uplecione z papierowej wikliny " drzewo" zastąpiło choinkę, świecidełkami stały się pomalowane stare okulary i witraże z płyt kompaktowych - zrobiły furorę!
W międzyczasie powstało też kilka ozdobnych poduszek ze starych krawatów, pojemnik na "przydasie" z połączenia dwóch technik : papierowej wikliny i patchworka, nazwany przeze mnie koszołek ( ni to koszyk ni kociołek).
Koszołek stoi na małym "stołeczku", który po zestawieniu góry i nakryciu pokrywką może służyć za malutki stoliczek :)
Całkiem przypadkiem odkryłam nową technikę "produkcji" waz na owoce, kosmetyki, czy kto tam co chce włożyć, metodą utwardzonej tkaniny wyplatanej ze starych t shirtów.
I tak oto upływają mi dni....
powiedzieć, że od dwu tygodni jesteśmy o rok starsi, to nic nie powiedzieć.
Od dwu tygodni przybyło nam doświadczenia, mądrości, dystansu do spraw nieważnych i uważności dla rzeczy i faktów najistotniejszych. I to jest w dechę :)
Jesień upłynęła mi nie tyle leniwie, co wolniej, żeby nie rzec monotonnie.
Świadomie zwalniam gonitwę w życiu zawodowym i, na ile to możliwe w obowiązkach domowych,
żeby móc raczej smakować chwile, niż przemykać się nad życiem bezrefleksyjnie. Któż bowiem wie, ile nam go jeszcze zostało?
Plany na przyszłość i owszem, robię, ale skromne i realne. Tak mi się przynajmniej wydaje:)))
Tylko "choroba" upcyclingowa nie przechodzi mi nic a nic a nawet lekko się pogłębia.
Poważnie rozważam zorganizowanie pracowni rękodzielniczej i zarażenie recyklingiem możliwie największej liczby osób z mojego otoczenia.:))
Po ostatnim serialu z torbami na zakupy z męskich koszul w roli głównej, przyszła kolej na torebki na prezenty, wszak okres mikołajkowo-świąteczny był po temu świetną okazją.
Powstały zatem torebki z gazet z "kołnierzykami" z wycinanek, serwetek i co tam było pod ręką.
Uplecione z papierowej wikliny " drzewo" zastąpiło choinkę, świecidełkami stały się pomalowane stare okulary i witraże z płyt kompaktowych - zrobiły furorę!
W międzyczasie powstało też kilka ozdobnych poduszek ze starych krawatów, pojemnik na "przydasie" z połączenia dwóch technik : papierowej wikliny i patchworka, nazwany przeze mnie koszołek ( ni to koszyk ni kociołek).
Koszołek stoi na małym "stołeczku", który po zestawieniu góry i nakryciu pokrywką może służyć za malutki stoliczek :)
Całkiem przypadkiem odkryłam nową technikę "produkcji" waz na owoce, kosmetyki, czy kto tam co chce włożyć, metodą utwardzonej tkaniny wyplatanej ze starych t shirtów.
I tak oto upływają mi dni....
Subskrybuj:
Posty (Atom)